Share This Post

Away from...

Away from the mainstream – Episode 2

Away from the mainstream – Episode 2

Isaac wraz z matką żyli razem, w małym domku na wzgórzu. Chłopiec spędzał czas rysując obrazki, podczas gdy jego rodzicielka oglądała chrześcijańską telewizję. Życie było proste, a oni oboje byli szczęśliwi. Sielanka, prawda?
Oczywiście tylko do czasu, gdy kobieta usłyszała boski głos z nieba.
Twój syn został naznaczony przez grzech, musisz go uratować!
A matka zabrała mu zabawki. I spodnie.
Twój syn musi zostać odcięty od zła tego świata!
A matka zamknęła go w pokoju.
Twój syn dalej jest zanurzony w grzechu, mimo że sumiennie wypełniłaś swe obowiązki. Teraz wymagam od Ciebie czegoś więcej. Pokaż, że twa miłość do mnie jest większa niż wszystko, co doczesne!
A matka wzieła dwudziestocentymetrowy nóż i udała się do pokoju ukochanego pierworodnego.

Damn it, dziś, przed rozpoczęciem popełniania moich literackich farmazonów obiecałem sobie pewną grę – gdy zobaczę/usłyszę coś dziwnego w The Binding of Isaac, przyjmę na siebie 50, pozwalającą zachować psychiczny spokój. Wychodzi jednak na to, że po samym ledwie dwuminutowym intro byłbym zobowiązany wczytać w siebie dawkę co najmniej zabójczą dla przeciętnego konsumenta. Pomysł ten wrzucam więc razem z babcinym świątecznym swetrem do pudła, które ma bilet pośpieszny do najciemniejszego kąta w piwnicy.

Let the party begin!
Zaczynając od nazwy. Jak już niektórzy mogą zdawać sobie sprawę – zwłaszcza drodzy katolicy – nawiązuje ona do starego testamentu, w którym to Abraham miał poświęcić swego syna w imię /zasad ^$##@&$^%*/ Boga. W samej grze mamy kilka możliwości zawierania paktu z diabłem, walczenia z grzechem pod cielesną postacią, etcetera. W każdym razie tytuł dosyć dobrze pasuje do całości.
[singlepic id=426 w=640 h=480 float=center]

“Gdzie są moje dziwki, suko?!”

Kwestia muzyki, a raczej jej praktycznym braku – dziwi mnie to, że studio które wydało tą grę nie było w stanie wyposażyć jej w przynajmniej parę kawałków, które skutecznie podniosły by puls grającemu. Albo przynajmniej uniemożliwiłyby mu zaśnięcie przed monitorem. Wydawało by się że Team Meat, które wydało na świat Super Meat Boy’a powinno o tym wiedzieć. Przy okazji, jest mi ktoś w stanie wytłumaczyć jak zwykła, średnio wykonana flashówka Alice is Dead może mieć w sobie taką muzykę, że jestem w stanie po skończeniu gry zacząć jej szukać? Ba, mimo że od tego wydarzenia mineło spooro czasu, owy track dalej mnie przyciąga. Hail to the Hania Lee, baby. Muszę dodać, że owa panna prócz owego OST’a do Alicji ma na koncie jeszcze bardzo klimatyczny Two’s Party z Tarboya. I nie, nie jest to kryptoreklama.
[singlepic id=424 w=640 h=480 float=center]

Mokre sny?

Powyższy obrazek ukazuje nam się przy przechodzeniu na szczególne poziomy. Oczywiście dostaniemy ich całą gamę – od owego gównianego prezentu, przez Isaaca w toalecie gdzie skończył się papier, do sytuacji w której wręcza on dziewczynie kwiatka a ktoś ściąga mu spodnie (Autorzy mają z tym problem?). Cóż, jest to żart w moim słowniku określany jako “betonowy”. A propos – Co jest śmieszniejszego od psa goniącego własny ogon? Dzieci na wózkach inwalidzkich goniące swoje marzenia. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
Wierszówka leci, a nie dotknąłem nawet jeszcze rzeczy najważniejszej, czyli…

Gameplay

Należy go określić jako całkiem przyjemny. Na ekranie nie doświadczymy nachalnych efektów ani innych podobnych wodotrysków. Prosta, rysunkowa grafika z grubą kreską jest czytelna i nie męczy zbytnio oka. Co zaś dotyczy designu leveli – przypominają dungeony znane chociażby z Zeldy – z tą różnicą, że za każdym razem przedmioty jakie znajdujemy, jak i samo położenie komnat jest totalnie losowe. Zatrzymując się na chwilę właśnie przy przedmiotach – ich wachlarz jest dosyć spory. Od krwistej wątroby zwiększającej naszą wytrzymałość, przez latający łeb kota, muchy, lewitujące kostki mięsa, rogi, tabliczkę Ouija zmieniającą wyraz twarzy bohatera w taki, jak gdyby usłyszał że Polska wygrała Euro 2012, książkę kucharską, koński łeb na patyku, szpilki matki.. Uwierzcie mi, to sam szczyt góry lodowej. O kilku fantach nawiązujących do popularnych ostatnio internetowych memów nie wspomnę.
Na każdym poziomie piwnicy możemy znaleźć sklep, ukrytą komnatę, czasem trafi się nawet kasyno czy punkt honorowego krwiodawstwa. Jak miło.
[singlepic id=425 w=640 h=480 float=center]
Summa summarum, gra w ogólnym rozrachunku wypada dosyć dobrze, przez co jestem w stanie polecić ją komuś, kto ma wolną dłuższą chwilę. Nie jest to co prawda remedium na długie, jesienne wieczory (zwłaszcza w porównaniu do nowego TES’a), ale to i tak więcej niż się spodziewałem.

Swego czasu operator zdezelowanej, Londyńskiej betoniarki, okazyjny elektryk, hydraulik, malarz, tynkarz i ekipa sprzątająca w jednym. Obecnie na wakacjach przeplatanych szkołą, narzekaniami na wszystko na czym świat stoi i graniem.