Share This Post

Publicystyka

W Resident Evil 6 zombie…

W Resident Evil 6 zombie…

Tak, to prawda. Ten niefortunny fragment sprawił, że zainteresowałem się jakością przekładu najnowszej części RE. Tym bardziej że jest to pierwszy tytuł z tej serii oficjalnie przetłumaczony na polski. Pech chciał, że przytoczony w tytule fragment trafił się niemalże na samym początku gry, kiedy Leon pomaga Helenie w ucieczce. Muszę też od razu zaznaczyć, że w szóstą część „rezydenta” nie grałem – miałem przyjemność obejrzeć mniej więcej dwugodzinny gameplay z polskiej wersji, który pozwolił mi jeszcze bardziej skupić się na językowej stronie gry. I gdyby zombie wychodziły z drewna o wiele później, pewnie skończyłbym „przygodę” z tą częścią po obejrzeniu pierwszych kilkunastu minut.
Nie, nie przeanalizowałem CAŁEJ gry – początek (kampanii Leona) pozwolił mi wyrobić sobie zdanie o całości tłumaczenia. Gwoli ścisłości: tłumaczenie jest całkiem niezłe i powinno zadowolić wszystkich, głównie dlatego że mamy do czynienia z samymi napisami. Malkontenci nadal w tle będą słyszeć angielskie głosy i nie powinno to zmniejszyć ich przyjemności z samej gry. Jaki zatem jest cel tego tekstu? Po prostu zwrócenie uwagi na „problem”. Nie chcę ani chwalić, ani ganić. Jednak skoro w ciągu pierwszych dwóch godzin wyłapać udało mi się mniejsze i większe błędy, mogę przypuszczać, że dalej jest podobnie: dobre tłumaczenie z kilkoma pomniejszymi pierdółkami.

Gdzie tkwi problem?

Być może jest w tłumaczeniu coś takiego, co spowodowałoby, że nakryłbym się nogami jeszcze bardziej niż po zobaczeniu tytułowego „babola”. Ale przejdźmy do konkretów i spójrzmy na materiał, jaki udało mi się zgromadzić. Starałem się jak najwierniej spisać teksty z ekranu – co do kropki i spacji – miejcie to na uwadze. Planowałem podesłać uwagi wydawcy, ale skoro na moją pierwszą wiadomość do tej pory nie doczekałem się odpowiedzi, uznałem, że nie ma to kompletnie sensu. W kilku przypadkach dodałem angielski tekst, jednak miejscami nie jest on wcale potrzebny do tego, żeby stwierdzić, że coś z dialogami nie gra.
Błędy w tłumaczeniu RE6 podzielić można na dwie kategorie: drobne i poważne. Te wynikające z braku kontekstu (i testów?), jak i z nieznajomości angielskiego oraz, niestety, polskiego. Jednak wolałbym po prostu je wymienić, nie bawiąc się w kategoryzację i rozważania.

Im dalej w las, tym więcej zombie

Dobra, teraz możemy zająć się tym, co popchnęło mnie do stworzenia tego tekstu. Po prostu podam przykłady z moim małym komentarzem. Ilu tłumaczy, tyle interpretacji – dlatego nie wypisywałem tekstów, które są poprawne, jednak sam zrobiłbym je inaczej. Część przykładów pewnie można będzie uznać za czepialstwo z mojej strony, ale zamysł jest taki, że można było zrobić to lepiej, a miejscami po prostu należało zrobić to poprawnie. Zaczynamy!

To krótkie zestawienie niech otworzy tytułowy tekst:

„Wychodzą z drewna…!” – They’re comin’ out of the woodwork!

Na początku nie wiedziałem, co na ten temat sądzić. Rozglądałem się chociażby za tartakiem (akcja w tej scenie dzieje się w nowoczesnym mieście) albo jakimś składowiskiem drewna – nic. Nie trzeba być tłumaczem, żeby stwierdzić, że coś tu nie gra. Przyznać się muszę, że pokrętną drogą doszedłem, o co tu chodzi. Najpierw poszukałem japońskiego tekstu, żeby mieć małe porównanie.
キリがないな (kiri ga nai) – w kontekście wydarzeń na ekranie śmiało można to przetłumaczyć na „Ciągle wyłażą” (dosłownie „Nie mają końca”). Nie wpadłem od razu na pomysł, żeby zerknąć do słownika, jednakże właśnie w nim znalazłem potwierdzenie: Coming out of the woodwork lub Crawling out of the woodwork oznacza, że coś nas przytłacza, coś nagle się pojawia. Ogólnie w kontekście wypadałoby to przetłumaczyć jako „Jest ich za dużo”, „Jest ich zbyt wiele”. W każdym razie zostawienie tego drewna pokazuje, że komuś zabrakło wyobraźni (albo z kolei miał jej zbyt dużo i sobie właśnie wyobraził trupy wyłażące z drewna).

– Nic ci nie jest?
– Tak, jak tylko znajdę moją córkę.

Tu z kolei mamy ewidentny przykład braku testów. Albo ktoś podczas ich wykonywania po prostu zasłabł. Pokazuje to też, że prawdopodobnie teksty jakie dostali tłumacze (lub tłumacz – nie jest to bowiem najbardziej rozbudowana gra ostatnich miesięcy) nie były chronologicznie ułożone (co mnie akurat nie dziwi) albo były słabo opisane. Podczas testów jednak błąd tego kalibru rzuca się w oczy i dziwi mnie, że nikt tego nie wyłapał. Moja propozycja wygląda następująco:
– Wszystko w porządku?
– Będzie [w porządku], jak tylko znajdę moją córkę.

Kolejnego przykładu nie można już usprawiedliwić niczym, jak tylko słabą znajomością języka polskiego (tekst powinien przejść jakąś korektę, zatem wina leży też po stronie korektora, o ile kogoś takiego zatrudniono).
‎„Mgła… Pojawiła się z nikąd” – z nikąd? Proszę was… Na takie błędy nie ma usprawiedliwienia.
Żadnego.

Niektóre zdania brzmią dziwnie, ale to zapewne z powodu wyżej wspomnianego braku możliwości przetestowania gry. Nie wierzę bowiem, że takie kwiatki ktoś mógł przepuścić.

– Chyba są gorsze rzeczy, niż latanie za psem po cmentarzu…
– Tak… Może nas ścigać!

Drugie zdanie w oryginale brzmi tak: He could be chasing us! O wiele lepszym tłumaczeniem tego drugiego zdaje się wtedy być: Tak, [to on] mógłby ścigać nas!/Ganiać za nami! Ale to oczywiście tylko propozycja.

Następny przykład, który jako tester z pewnością bym zgłosił ekipie tłumaczącej z uzasadnieniem:
Uciekali przed wirusem, ale śmierć i tak ich dopadła. – W oryginale słyszymy „They escaped” – co znajduje potwierdzenie w kontekście samej sceny (ucieczka z miasta autobusem) – zatem „Uciekli przed wirusem” jest według mnie o wiele lepszym wyborem. To jednak nazwać można „kosmetyką”.

Kolejna wymiana zdań między bohaterami także rzuciła mi się od razu w uszy:
– Wydostaliśmy się z kampusu… Teraz musimy przedrzeć się przez miasto.
– …Tylko nie daj się zabić…

– We made it off campus. Now we just gotta get through town…
– …Without getting killed
– jest to więc tekst mówiący o parze bohaterów. Proponowałbym (usuwając też paskudny wielokropek z początku zdania):
– Wydostaliśmy się z kampusu… Teraz musimy przedrzeć się przez miasto.
– I nie dać się zabić…

W kilku miejscach znaleźć można dość bezosobowo napisane zdania, takie jak (dla czytelności je rozdzieliłem, jednak słowa wypowiada jedna osoba):
– Masz zapięte pasy?
– No to trzymać się!

Pierwsze zdanie znika z ekranu bardzo szybko, a drugie brzmi… dziwnie. Moja propozycja (chociaż pierwsze zdanie jest jak najbardziej w oficjalnym tłumaczeniu poprawne):
– Zapięłaś pasy?
– No to się trzymaj!

Oraz utrzymane w podobnej, bezosobowej formie:
– Cholera…! Nie wpuszczać ich! (adresowane do jednej osoby).

Trafiły się też brzmiące średnio w języku polskim kalki z angielskiego:
Trzymaj palec blisko spustu – a może by tak Bądź gotowa do strzału? Ewentualnie Bądź w gotowości?

Zajrzyjcie do budynku załogi za pralnią. – Staff [a w tym zdaniu Staff building], wiedząc, że akcja rozgrywa się na terenie kampusu, powinno się przetłumaczyć raczej jako personel lub nauczycieli. Oczywiście nie znając kontekstu, należy zrobić to bardzo asekurancko. Podobnie sprawa wygląda w przypadku przejażdżki windą, kiedy wysiada zasilanie. Po angielsku słyszymy „Power”, w wersji polskiej natomiast:
Moc…! – bez kontekstu trudno mi powiedzieć, czy przetłumaczyłbym tak samo, jednak postacie rozmawiają o windzie w innych dialogach, zatem – jeśli teksty nie były porozrzucane – można było domyślić się, o co tak naprawdę chodzi. A chodzi o Zasilanie…!

O kluczykach samochodowych mówimy właśnie… kluczyki, nie klucze. Kiepsko wypadły też dialogi w śmigłowcu – tu ewidentnie tłumacz nie znał kontekstu („Cholera! Nie mogę jej wciągnąć…!” – Damn it! I can’t bring her up…! – kiedy śmigłowiec wpada w korkociąg). Pomijając podwójne (a czasem nawet potrójne) spacje, zwłaszcza te przed znakami przestankowymi, osobiście do szału doprowadza mnie coś takiego:
Nieeeeaaaaaaaach! – chyba nawet zgadza się co do litery z tym, co zobaczyłem na ekranie.
W swoich tłumaczeniach staram się nie zostawiać takich potworków. Wygląda to okropnie.

W sumie to większość tego, co wypisałem, a co daje mniej więcej pojęcie o całym tłumaczeniu. Nie twierdzę, że jest ono złe. Po prostu jak na coś, za co tłumacz dostaje kasę, wypada to dość blado. Oczywiście jak wspomniałem na samym początku łatwo mówić mi z perspektywy osoby, która tłumaczy sobie gry hobbystycznie, nie bierze za to kasy, ale jednocześnie nie ma terminów i może testować swoje tłumaczenie w każdej chwili. Ale przykłady takie jak „z nikąd” oraz „wychodzą z drewna” pokazują, że zabrakło w zespole dobrych tłumaczy, a „Moc” oraz „Nic ci nie jest? – Tak, jak tylko znajdę moją córkę” udowadniają, że testów albo nie było, albo były robione słabo. Z chęcią poznałbym stanowisko firmy – niestety na mojego maila do tej pory nie uzyskałem odpowiedzi.

Tłumaczom też należy oddać sprawiedliwość – najpewniej tego kontekstu w ogóle nie znali (co udało mi się chyba udowodnić na przynajmniej jednym fragmencie) i możliwe, że pracowali na „gołych” tekstach. Ludzie zajmujący się amatorsko tłumaczeniami mają w tej kwestii ogromną przewagę z kilku powodów. Przede wszystkim pracują na grach, które miały swoją premierę i w każdej chwili mogą efekty swojej pracy sprawdzić w grze i nanieść stosowne poprawki. O braku terminów nie wspominam – to rzecz oczywista.

W związku z powyższym stwierdzić muszę, że wina na pewno nie leży tylko i wyłącznie po stronie tłumaczy. Ktoś zrobił w ogóle testy? Wystarczyłoby chociaż JEDNO przejście gry (gdyby była możliwość nagrania wszystkiego, tłumaczenie na pewno lśniłoby jak psu jajca). RE6, w odróżnieniu od serii The Walking Dead, nie jest grą nieliniową (TWD liniowość oczywiście można zarzucić, ale mnogość dialogów i wyborów sprawia, że niemożliwe jest przeczytanie każdego zdania w grze i wychwycenie nieścisłości za jednym podejściem). Wystarczył zatem jeden rozgarnięty tester, aby donieść o wszelkich nieścisłościach i błędach. Głowy powinny polecieć – tyle w tym temacie.

Niedoszły bibliotekarz, doszły japonista, tłumacz (amatorsko i zawodowo). Kolekcjoner książek japonistycznych, konsolowiec - jednym słowem miły gość^^