Pixel Heaven 2013

Wydarzenia
Weekend 15-16 czerwca upłynął pod znakiem upałów i retro konsol. Dorczenzo i Dzej po raz kolejny wybrali się na imprezę grową, aby poznać trochę oldschoolowego sprzętu i zrelacjonować dla Was to wydarzenie. Filmik sponsoruje słowo "troszkę".

Share This Post

Weekend 15-16 czerwca upłynął pod znakiem upałów i retro konsol. Dorczenzo i Dzej po raz kolejny wybrali się na imprezę grową, aby poznać trochę oldschoolowego sprzętu i zrelacjonować dla Was to wydarzenie. Filmik sponsoruje słowo „troszkę”.

Zapraszamy również do przeczytania krótkiej, tekstowej relacji napisanej przez Kropcię.

Pixel Heaven, od dłuższego czasu głośno zapowiadana impreza w środowisku graczy. Mnóstwo partnerów medialnych i sponsorów. Miejsce – Warszawa. Mogłoby się wydawać, że takie wydarzenie będzie strzałem w dziesiątkę. Dla jednych byłoby to przypomnieniem czasów młodości, dzieciństwa; dla innych, poznaniem najstarszych konsol
i komputerów.

Patrząc na lokalizację (dojazd, odległość od ścisłego centrum i stacji metra) można stwierdzić, że organizatorzy mieli głowę na karku. Rzeczywistość jednak nie była aż tak różowa.

Sam budynek okazał się mały i klaustrofobiczny. Wąskie przejścia, zastawione niekiedy sprzętem do grania, potęgowały brak płynności w poruszaniu się z jednego miejsca w drugie. Podobnie w przejściach między piętrami. Negatywne wrażenie robił też wszędzie panujący zaduch. Na małej powierzchni gromadziła się duża liczba osób, co przy minimalnie otwartych oknach i braku klimatyzacji, powodowało, że nie miało się czym oddychać.
W podziemiach zaś unosił się zapach wilgoci.

Kwestie organizacyjne pozostawiały również wiele do życzenia. Już na samym początku rzucił się w oczy brak weryfikacji uczestników. Śmiało można było wchodzić na tak zwaną „gębę”, bo nie było żadnej listy osób zarejestrowanych on-line. Podobnie rzecz się miała z koszulkami, które pojawiły się w ograniczonym nakładzie. Za te już trzeba było jednak przy odbiorze zapłacić. Z kolei to, co zdziwiło mnie najbardziej, to sprawdzanie torebek i plecaków oraz zakaz wnoszenia na teren własnych napojów. Jak się okazało, coś do picia można było dostać na miejscu, ale w większości były to płyny z procentami, w kolorze bursztynu.

Kolejnym punktem, do którego można się śmiało przyczepić to program, a w zasadzie jego rozpiska. Brak konkretnych godzin w panelu dyskusyjnym, uniemożliwiał ustalenie, o której godzinie zaczyna się i ile będzie trwać interesujący nas wykład.

Stanowisk do grania było wiele. Rozmieszczono je w korytarzu prowadzącym do schodów, a także w dwóch salach. Niewiele tytułów udało mi się rozpoznać, ale był wśród nich między innymi Quake, Prince of Persia, MS. Pacman. Bardziej moją uwagę przykuły gry typu Indie. Nie miałam okazji wszystkich wypróbować, ale trzy szczególnie przypadły mi do gustu.

Zapewne wiele osób zna Plants vs. Zombies. Miła, lekka gra, której celem jest pozbycie się wszystkich mózgożerców. Podczas Pixel heaven developerzy z Code Forge zaprezentowali uczestnikom konwentu grę z gatunku mobilnych- Defenders od Vermillion.

Nawiązałam do Plants vs Zombies, ponieważ w Defenders of Vermillion naszym zadaniem jest obronić się przed atakami szkieletów oraz wilków, które idą na nas falami. Bronimy zamku paladynem, łuczniczką i inżynierem, a także za pomocą magii. Wykonując odpowiednie ruchy palcem, spuszczamy na przeciwników kulę ognia, mrozu lub blok skalny, który jest dla nas dodatkową tarczą.

Gra ma bardzo ładną, kolorową grafikę. Rozrywka jest prosta, chociaż nieprzyzwyczajeni do pisania palcem po ekranie, mogą mieć z początku drobne trudności. Ale wystarczy przejść samouczek, a rozgrywka już nie będzie sprawiała większych problemów.

Kolejną grą, która przykuła uwagę wielu osób, była jeszcze pisząca się 1Heart od Chicken In The Corn.. Największe wrażenie robił monitor otoczony pluszowymi misiami i mroczna grafika na ekranie monitora.

Gra 1Heart to przygodówka, która jest pełna ukrytych przedmiotów, podpowiedzi oraz zagadek logicznych, dzięki którym możemy przejść dalsze etapy gry. Przemierzamy lasy, bagna, obiekty sakralne, opuszczone domy. A wszystko w stonowanej, mrocznej kolorystyce, chwilami rodem z horrorów, która towarzyszy nam od samego początku rozgrywki.

Czasu na tę grę poświęciłam sporo i miałam dwa podejścia do niej. Gdyby nie to, że ścigał mnie czas oraz fakt, że chciałam dać tez innym pograć i sama spróbować czegoś nowego, spędziłabym przy tym tytule pewnie tyle godzin, na ile by mi pozwalała rozgrywka.

Ostatnim tytułem, na który poświęciłam też trochę swojego czasu był MouseCraft
od Crunching Koalas. Kto lubi gry logiczne, z pewnością znajdzie w tym indyku wiele radości. Naszym zadaniem jest przeprowadzić myszy od kółka do sera. Wydaje się proste. Jednak po drodze czekają na nie pułapki – wysokość, woda, materiały wybuchowe, prąd czy kwas. W celu ominięcia przeszkód należy ułożyć klocki znane wszystkim z Tetrisa tak, by gryzonie nie zrobiły sobie większej krzywdy. Naszym poczynaniom przypatruje się wielki kocur, który cieszy się, gdy jego myszy dotrą bezpiecznie do sera.

Grafika w tym tytule również stoi na bardzo dobrym poziomie. Kolorystyka jest dobrze dopasowana, utrzymana w chłodnych, laboratoryjnych barwach. Całość sprawia, że czujemy klimat miejsca testów robionych na myszach, w których bierzemy czynny udział.

Podsumowując całość imprezy. Według mnie to właśnie Indie Basement uratował konwent. Ogólna duchota i ścisk panujący na wyższych piętrach (szczególnie podczas paneli) sprawiły, że najlepiej siedziało się w podziemiach. Chaos wśród organizatorów i brak możliwości odróżnienia ich od innych uczestników też nie pomagał w momencie, w którym miało się jakieś pytania. Na pewno jako plus mogę zaliczyć spotkanie towarzyskie w ramach odbywającego się wydarzenia. Jednak nie to powinno być tym, co ma decydujący wpływ na ocenę całości.

Pixel Heaven ma u mnie minusa, bo nawet nie zasługuje na tradycyjne 2/10, jeśli osoby za tym stojące będą w przyszłości nadal tworzyć coś, co mimo nagłośnienia i dobrej lokalizacji, logistycznie leży i kwiczy.

 

Dorian Loewe. Wychował się na konsolach. Gry mają dla niego wartość kolekcjonerską i traktuje je jako hobby. Za dnia Game Designer w The Farm 51, w nocy zaś szkaradą.