W tej edycji przyjrzymy się najciekawszym przedstawicielkom płci pięknej w grach. Jak zwykle zachęcamy Was do komentowania i typowania swoich ulubienic.
grem
1. GLaDOS (Portal)
„Well done. Here are the test results: You are a horrible person. I’m serious, that’s what it says: „A horrible person.” We weren’t even testing for that.”
Sam fakt, że mówimy o sztucznej inteligencji świadczy o tym, z jak wyjątkowym przypadkiem mamy do czynienia. Shodan nigdy nie była ziemniakiem, więc odpadła w przedbiegach.
Jeśli ktoś przeszedł oba Portale to płeć GLaDOS powinna być bezdyskusyjna. A ponieważ jest to postać niezwykle złośliwa i skrajnie sarkastyczna, nie muszę chyba tłumaczyć, dlaczego wylądowała na szczycie mojej listy. Niby poznajemy ją w roli bezdusznego, prawie omnipotentnego nadzorcy, ale na przestrzeni dwóch gier oferuje nie tylko szerszy wachlarz emocji, niż przeciętny growy protagonista, ale również niezapomniane kwestie, które bawią niezależnie od tego, ile razy się je słyszało.
Bycie zwodzonym i poniewieranym przez AI nigdy nie było tak satysfakcjonujące. For science… you monster.
2. Chloe Frazer (Uncharted 2)
„Oh. Is that an ancient Tibetan ritual dagger in your pocket?”
Gdyby Lara Croft miała osobowość Chloe, prawdopodobnie lubiłbym gry z serii Tomb Raider. Nazwana przez podkładająca jej głos Claudię Black (użyczyła go również Morrigan, która niestety nie zmieściła się na liście) „Indianą Jonesem z ładną fryzurą” jest dokładnie tym – rule 63 Nathana Drake’a. Z tą różnicą, że ma od niego dużo lepsze teksty. Wiem, że to głównie zasługa scenarzystów, ale gdy panna Frazer serwuje ciętą ripostę tym swoim australijskim akcentem, nie potrafię nie uśmiechnąć się pod nosem. Kartonowa wycinanka w postaci Eleny Fisher jest przy niej niczym innym, jak właśnie nieciekawym elementem scenografii, a interakcje między Chloe a Nathanem były ulubionymi momentami Among Thieves, będącego moją ulubioną częścią Uncharted. W znacznym stopniu dzięki udziałowi łowczyni skarbów z tyłkiem, o którym wspominają wszyscy poza mną.
3. Naoto Shirogane (Persona 4)
„Absolutely. No. Way. That I’m wearing a swimsuit!”
Persona 4 pełna jest ciekawych, dobrze scharakteryzowanych postaci. Wybierając jednak jedną i ograniczając się w dodatku do damskiej części obsady, skłaniam się w kierunku Naoto. Przepraszam, Chie.
Powodów jest cała masa, kto chce poznać wszystkie, powinien po prostu zagrać. Mnie Książę Detektywów zainteresował (pisanie o tej postaci wcale nie jest takie proste) z kilku względów. Minęło sporo czasu odkąd przechodziłem trudny etap bycia nastolatkiem, ale w sumie właśnie w ten sposób wyobrażam sobie personifikację kogoś, kto jednocześnie walczy z ekstremalną frustracją utylitarnym traktowaniem nieprzeciętnego talentu, zagubieniem swojej tożsamości i gigantycznymi oczekiwaniami wynikającymi z rodzinnej tradycji, jednocześnie próbując zachować stoicką fasadę. Jeśli dorzucić do tego wszystkiego nutę transgenderyzmu, tak rzadko poruszanego w grach, to na pierwszy rzut oka archetypiczna, androgeniczna postać zapada w pamięć na sporo dłużej niż przeciętna bohaterka japońskiej gry RPG.
Wyróżnienie: Ellie (The Last of Us)
„Fuck.”
Ponieważ ciężko pisałoby się o postaci scharakteryzowanej wyłącznie za pomocą animacji (wybacz, Barbaro z Rayman Legends), a sierżant Calhoun (Wreck-It Ralph) technicznie nie jest postacią z gry, mój wybór padł na Ellie, bohaterkę tegorocznego magnum opus Naughty Dog – The Last of Us.
Okazała się nie tylko wyjątkowo dojrzałą jak na 14 lat dziewczyną, ale wydobyła też pierwiastek ludzki z Joela – drugiego bohatera gry. Nie zawsze jest on ładny, ale cóż – c’est la vie.
Patrzenie na pozostałości naszej cywilizacji przez oczy kogoś, komu obce są koncepty zakorzenione w nas tak głęboko, że nawet o nich nie myślimy (przecież to tak oczywiście idiotyczne, kiedy dziewczyna wygląda jak worek kości obleczony skórą pomimo tego, że żywności nam nie brakuje), to zawsze interesujące przeżycie skłaniające do chwili refleksji. I choć dorastała w morderczo brutalnym świecie, potrafi czerpać radość nawet z nie do końca rozumianych przez nią dowcipów.
Zwyczajnie świetnie zrealizowana postać, potrafiąca nawet mnie pociągać za sznurki instynktu ojcowskiego, o posiadanie którego nigdy się nie podejrzewałem.
Ymir
1. GLaDOS
„Oh. Hi. So. How are you holding up? BECAUSE I’M A POTATO.”
Cyniczna, inteligentna, pozbawiona duszy (?) sztuczna inteligencja w postaci sporych rozmiarów maszyny. To właśnie ona, nadzorczyni Aperture Laboratories. Podczas przeprowadzania na nas, bądź jak wolicie, z naszym udziałem testów, nie szczędzi ociekających ironią komentarzy na temat m.in. figury protagonistki. Poza tym stara się ją zabić, a wszystko co na to wskazuje próbuje zatuszować w mniej lub bardziej udany sposób. Jednak GLaDOS nie zachowuje się tak z własnej winy, co czyni ją w tym wszystkim postacią tragiczną, zarówno w pierwszej, jak i drugiej odsłonie gry. Za każdym razem gdy kończę którąś część, żegnając się tym samym na dłuższy czas z komorami testowymi, już w trakcie napisów końcowych odczuwam pewnego rodzaju tęsknotę za tą, było nie było, antagonistką.
2. American McGee’s Alice
„And if not, there may be more than one way to skin a cat, if you’ll pardon the expression.”
Pamiętacie tę niewinną, blondwłosą dziewczynkę z powieści Lewisa Carolla i jej Disneyowskiej ekranizacji? Przypominacie sobie ten cudowny świat pełen niesamowitych postaci, z których nawet te złe nie wydawały się być zbyt przerażające? Cóż, zapomnijcie o tym i wyobraźcie sobie to samo tylko w wersji koszmaru na ostrych psychotropach. Z takim właśnie wyimaginowanym uniwersum i jej mieszkańcami musi się bowiem borykać Alicja – nastoletnia mieszkanka Londynu z końca XIX wieku, na co dzień pogrążona w onirycznych miejscach wytworzonych w umyśle, stawiająca czoła własnym strachom i lękom spowodowanymi przez traumatyczną śmierć jej rodziny w płomieniach. Jest to bohaterka, która choć niebrzydka, swoją atrakcyjność opiera w głównej mierze na psychologii. Jest to wbrew pozorom (schizofrenia, zaburzenia rozróżnienia świata realnego od wyobrażeń etc.) postać silna psychicznie, do tego inteligentna, a przy tym wszystkim odrzucona i pozostawiona sama sobie w naprawdę ciężkich czasach.
3. Faith
„I’ll survive. That’s what we do.”
Kolejna bohaterka, ponownie całkiem ładna i ponownie nie popadająca w stereotyp sexbomby. Mało tego, przez ok. 75% czasu będziemy “skazani” na patrzenie wyłącznie na jej nogi i ręce. Dziewczyna ta jest bowiem działającym nielegalnie sprinterem w samym środku totalitarnego miasta. Warto podkreślić również fakt, że odsuwając na bok wszelkie growe aspekty, Faith jest całkiem naturalna. Nie posiada piersi na miarę Lary Croft, ani kaukaskiej urody. Podobnie rzecz ma się z jej umiejętnościami. I tak, przyznaję, że w rzeczywistości nikt nie byłby w stanie wykonywać takich akrobacji, jakimi ona się posługuje, jednak… przy tym, co dzieje się obecnie w świecie gier, ten goniec to niemalże nuda. Szczerze liczę na rozwinięcie owej postaci w kolejnej części.
4. “Gotham Girls” w Batmanach od Rocksteady.
„You were supposed to save Mr. J, Bat-brain!”
Bonusowo, bo tutaj wiele nowego nie wymyślono, chciałbym w końcu poruszyć temat heroin. W design zwariowanych i złych kobiet tchnięto kilka nowych pomysłów, nawet pomimo eksploatowania tych postaci przez dekady tworzenia komiksów. W ten sposób obejrzymy Harley Quinn w szkolnym wydaniu czy to w trójkolorowej sukience, czy też czerwono-czarnym, skórzanym stroju. Dalej, Catwoman. Ta, choć wciąż ładna i eksponująca swoje wdzięki, również zaprojektowana została w taki sposób, by jej kostium był szczegółowy, nie umniejszający jej figurze, a przy tym nie budził uśmiechu politowania. Można tylko nieco ponarzekać, iż Poison Ivy wprowadza do tego trio najmniej, ale i tutaj nie jest źle. Zaś pomijając wygląd, na medal spisały się również wszystkie cztery (HQ posiadała dwie reprezentantki) aktorki podkładające głos postaciom. Brawo.
ichabod
1. Alyx Vance – Half-Life 2 (i kontynuacje).
„Good thing you’ve got your hazard suit on. This stuff’s nasty. Got room for two in there?”
Alyx jest niczym wzorzec metra z Sèvres, jeśli chodzi o kreację kobiety w grze. W zasadzie nie tyle kobiety, co po prostu towarzysza, niezależnie od płci – pannie Vance bowiem daleko do jakiegokolwiek żeńskiego stereotypu. Co więcej, radzi sobie ona w trudnych warunkach nawet lepiej niż nasz niemy protagonista, Gordon Freeman, i to właśnie jej pomysły oraz działania sprawiają, że skądinąd kapitalna fabułka stworzona przez Valve posuwa się do przodu. Jest bystra, zaradna, odważna, trzeźwo myśląca, a do tego może się podobać, nie eksponując przy tym niemal ani kawałka gołego ciała. Co najważniejsze, przemierzanie City 17 i jego okolic z nią u boku jest o wiele przyjemniejsze (choć udawanie headcrab-zombie w ciemnościach to cios poniżej pasa…), a gra nie raz wystawi wzajemne zaufanie oraz przywiązanie Alyx i Gordona-gracza na próbę, przez co będziemy zakochani jeszcze bardziej. Chcemy więcej Alyx Vance, Valve!
2. Kreia – Knights of the Old Republic II: The Sith Lords
„You see, the war, the true war, has never been one waged by droids, warships, or soldiers. They are but crude matter, obstacles against which we test ourselves.”
Mistrzyni tajników Mocy to zupełnie inna postać, aniżeli poprzedniczka na tej liście. Kreia również jest (a raczej może być) naszą towarzyszką w danej grze, tym niemniej o ile Alyx to typ równorzędnego kompana, tak starsza z pań przyjmuje raczej rolę mentorki dla Wygnanej Jedi, protagonistki KOTOR II. W końcu chłonięcie pożądanej przez całe legiony nerdów na całym świecie wiedzy o naturze Mocy i jej wpływie na wszechświat oraz jego mieszkańców to czysta przyjemność, szczególnie gdy zabiera się za to tak enigmatyczna i fascynująca osoba. Jej działania i niejasne intencje tylko wzbogacają cała relację Kreia-gracz, a wszelkie dialogi, gdzie ta potrafi strofować bądź pochwalić nas za nasze wnioski czy przemyślenia to prawdziwy majstersztyk i jedna z rzeczy, które pozwalają wybaczyć Obsidianowi i BioWare wydanie niedokończonej gry.
3. Liara T’Soni – Mass Effect (i kontynuacje)
„I don’t know what is worse: the geth, or all this sand in my… nevermind!”
O ile dwie poprzednie panie otrzymały miejsca w pierwszej dwójce za swoje ponadprzeciętne cechy czy umiejętności, tak Liara została wybrana głównie ze względu na… zwyczajność. Choć może nie jest to najlepsze określenie, urocza Asari jest po prostu bardzo wiarygodną, zafascynowaną swoimi badaniami osobą, której los dał akurat możliwość uczestniczenia w lekko przerastających jej możliwości wydarzeniach. Liara nie pcha się przed szereg, nie skupia na sobie uwagi, nie jest też typem gotowego na wszystko żołnierza, jakich pełno w serii Mass Effect, także w kobiecym wydaniu. Niebieskoskóra towarzyszka okazuje się być raczej wycofana, choć kompetentna, inteligentna i stanowiąca cenne wsparcie dla Sheparda. Jej charakter ewoluuje z każdą kolejną odsłoną gry, a sama bohaterka zyskuje na znaczeniu, jednocześnie nie tracąc nic ze swojej skromności i prostolinijności. W świecie gdzie dookoła mamy same femme fatale o aparycji Michaela Jacksona czy wykwalifikowane maszyny do zabijania zamiast towarzyszek, obecność Liary jest po prostu kojąca. Chociaż może to moja słabość do niebieskich kobiet…
Wyróżnienie: Jaesa Willsaam – Star Wars: The Old Republic
All my life, I’ve felt kept and confined. Always having to watch what I say, treating emotion as the enemy. The dark side is my freedom. I’m going to express everything!
Jaesa nie jest specjalnie rozbudowaną ani godną zachwytów bohaterką, dlatego na żadne z czołowych miejsc nie mogła liczyć. Tym niemniej, jej wątek był dla mnie o tyle ciekawy, że pewnie długo o nim nie zapomnę i choćby za to warto tu o tej postaci napisać. Ostrzegam przed ewentualnymi spoilerami. Otóż jeśli awatarem gracza w TOR jest Sith Warrior, będzie miał on w którymś momencie za zadanie pozbyć się pewnego Mistrza Jedi, ukrywającego się gdzieś wśród piasków Tatooine. Ów Jedi ma podopieczną, młodą padawankę Jaesę, która choć pozornie wierna jasnej stronie Mocy, staje się po kilku wymianach zdań z naszym mrocznym jak sam diabeł bohaterem coraz mniej pewna, czy to całe bycie dobrym Jedi ma jakiś sens. Gdy dochodzi do naszej konfrontacji z mentorem i ten zostaje upokorzony, ginąc na jej oczach, coś najwyraźniej w Jaesie pęka, bo posługując się odpowiednimi opcjami dialogowymi, mamy okazję przekabacić dziewczynę na ciemną stronę Mocy. A wówczas… cóż, nasza uczennica nauk Sith staje się psychopatyczną wielbicielką zadawania śmierci i ogólnego okrucieństwa, którą dosłownie podnieca samo dobywanie miecza świetlnego by skrócić o głowę bezbronne ofiary. Ba, Jaesa okazuje się być na tyle postrzelona, że w którymś momencie proponuje naszemu bohaterowi romans i spłodzenie odpowiedniej liczby potężnych, władających Mocą dzieci, które potem mają zawładnąć galaktyką… Wow. A jeśli zaczniemy się wykręcać, panna Wilsaam się obrazi. Kobiety…
Johnny
1. Jade (Beyond Good & Evil)
„You gotta be joking!”
Michel Ancel, ojciec Raymana, wymyślił kiedyś bohaterkę inną niż wszystkie. Jest nią Jade, fotoreporterka z planety Hillys, która opiekuje się dziećmi osieroconymi w wyniku ataków kosmitów – DomZ. Wydaje swoje ostatnie pieniądze na ich utrzymanie. Szlachetnie, prawda? Kiedy jednak kasa się kończy i nie ma z czego opłacić pola siłowego chroniącego wszystkich przed atakami obcych, Jade potrafi również chwycić za swój kij i poturbować porywaczy dzieci i, idąc za ciosem, połączyć siły z tajną organizacją mającą na celu powstrzymanie zła. A to wszystko przy niezbyt nachalnym eksponowaniu swojej kobiecości. Szkoda, że nie doczekaliśmy się jeszcze sequela.
2. Velaya (Gothic)
“Co ty sobie wyobrażasz? Zostaw mnie w spokoju, dupku!”
Teraz będzie nietypowo, bo jeśli ktoś grał w pierwszego Gothika, kojarzy Velayę tylko jako nieznaczącą, zabraniającą ze sobą rozmawiać niewolnicę Gomeza. Ale Gothic nie byłby choćby w połowie tak dobry, gdyby nie skupiona wokół niego społeczność modderska. Tak powstała modyfikacja Velaya – Historia wojowniczki do Gothic 2: Noc Kruka. Jak się okazuje, naszej bohaterce udało się uciec z kolonii karnej i trafia ona na farmę Onara. Tam, w wyniku pobicia przez jednego z najemników, postanawia nauczyć się walczyć i rozpoczyna nowe życie. Z przyjemnością przeszedłem tę modyfikację, była bowiem jedną z lepszych, w jakie grałem. W dodatku znacznie rozbudowuje świat kobiet, który dotychczas w Gothiku praktycznie nie istniał. A, no i twórcy pomęczyli się, tworząc modele dostosowanych do ciała kobiety zbroi.
3. Maggie Robbins (The Dig)
“I don’t wear perfume, and heaven knows this outfit isn’t exactly alluring. I was just sitting there.”
Ciężko napisać coś o The Dig, bo zwyczajnie trzeba zagrać w tę przygodówkę, żeby zrozumieć urok owej gry. Ogólny zarys fabuły jest taki, że pięcioro ekspertów zostaje wysłanych na asteroidę znajdującą się na kursie kolizyjnym z Ziemią. Ich zadanie to podłożenie ładunków wybuchowych i modlenie się o sukces, ale wtedy dopiero zaczyna się ich prawdziwa, pokręcona przygoda. Jednym z członków załogi zostaje Maggie Robbins – dziennikarka i znawczyni języków. Wraz z tokiem fabuły, między dowódcą misji a reporterką dochodzi do nawiązania ciekawej relacji, której oglądanie sprawia czystą przyjemność. Idźcie na Steama i kupcie tę grę – możecie nawet zagrać z solucją, ogląda się ją jak film.
Wyróżnienie: Angela Cross (Ratchet and Clank 2)
“What is angela? a lombax?” ~ losowy wpis z forum Insomniac Games.
Tym razem postać, będąca moim zdaniem zmarnowanym potencjałem. Przez większość fabuły Angela prowadzona jest całkiem fajnie, ale w pewnym momencie (nazwijmy to “twistem fabularnym”) traci swój urok. Rozumiem, o co chodziło twórcom, ale nie wyszło jej to na dobre i do końca gry nie wzbudziła już we mnie większych emocji. Dlaczego więc trafiła na listę? To bardzo proste – poza nieco większym wzrostem i brakiem ogona – wygląda jak żeńska wersja Ratcheta. Jest więc drugą, po naszym bohaterze, postacią z jego rasy. Ale czy na pewno? No właśnie, po premierze gry w 2003 roku w internecie rozgorzała dyskusja pod tytułem “Czy Angela to Lombaks?”. Część internautów była pewna, że tak, inni twierdzili, że nie ma takiej opcji. Kwestia ta przewijała się z różną intensywnością aż do premiery pierwszej odsłony serii na PS3 – Tools of Destruction. W tej grze fabuła skupiła się właśnie na poszukiwaniu prawdziwej tożsamości Ratcheta i wniosek z niej był jeden: nasz bohater to ostatni przedstawiciel swojej rasy. I dyskusja rozgorzała na nowo – fani zaczęli podejrzewać, że być może Angela zdążyła zginąć przez te kilka lat. Odpowiedział im dyrektor kreatywny serii – Brian Allgeier – “Ratchet jest ostatnim Lombaksem, Angela żyje”. Fani znowu mieli temat do spekulacji. Cała zagadka rozwiązała się dopiero po premierze A Crack in Time – tam, w jednej z audycji radiowych, których można posłuchać podczas latania naszym statkiem, jeden z prezenterów potwierdza, że panna Cross to Lombaks i że ich samice nie mają ogonów. W 2012 roku informację potwierdził również TJ Fixman z Insomniac Games. No i proszę – średnio ciekawa postać z czasem stała się arcyciekawa, w dodatku wywołując lawinę dyskusji ze strony fanów. Czy jeszcze kiedyś spotkamy ją w serii? Wątpię, Insomniac zapewne nie będzie chciał aż tak drażnić internautów.
Insajd
1. Alice: Madness Returns
„I know I’m guilty of something, but punishment hardly ever suits the victims of a crime.”
Madness Returns to sequel jednej z tych gier, które podejmują jakąś znaną wszystkim opowieść i tworzą na jej podstawie zupełnie inną, ale jednak powiązaną z oryginałem historię. Tym razem padło na Alicję w Krainie Czarów. Kojarzona pewnie przez wszystkich bajka opowiada o przygodach dziewczynki w pięknej krainie, gdzie co krok czai się przygoda pełna niezwykłych istot, magii i emocjonujących wydarzeń. Tytuł pod tym względem podchodzi do opowieści nieco inaczej – przedstawia nam świat z drugiej strony lustra, ukazanego w postaci psychodelicznej podróży po emocjach i wspomnieniach, z którymi boryka się nie mogąca poradzić sobie z przeszłością młoda dziewczyna. Alicja obarcza się winą za tragedię, jaka miała miejsce wiele lat temu w jej rodzinie, a kiedy nie może dać sobie rady z okropnymi myślami i presją otoczenia, ląduje w świecie koszmaru. Panna Liddell jest tu pełnokrwistą bohaterką, na własną rękę walczącą ze swoimi problemami i nie czekającą na księcia z bajki, który w potwornym świecie zwyczajnie nie istnieje. I nie mam tu na myśli Krainy Czarów, a świat realny, prawdopodobnie o wiele okrutniejszy od złych wizji dziewczyny. Przyznaję więc Alicji pierwsze miejsce, bo bohaterka mimo problemów potrafi poradzić sobie w niejednej sytuacji, umie dociąć innym postaciom zgryźliwym tekstem i za wszelką cenę walczy z przeciwnościami losu, chociaż ciężko jest jej znaleźć oparcie w jakiejkolwiek bratniej duszy. Spodobał mi się też wygląd zewnętrzny panny Liddell oraz świetny, zapadający w pamięci głos podkładany przez niejaką Susie Brann.
2. Planescape: Torment
Feelin’ for others’ll just get yeh stabbed in places that don’t heal.
Sukces tradycyjnej gry RPG zazwyczaj mierzy się w dwóch kwestiach: wciągającej, pełnej zwrotów akcji i nieoczekiwanych rozwiązań fabule oraz w interesujących, „żywych” bohaterach. Według mnie Torment spełnia oba te kryteria i zdecydowanie jest jednym z lepszych rolplejów, przy jakich było mi dane się bawić. Kreacje postaci kobiecych mamy tutaj dwie, a wiedzieć trzeba, że są to bohaterki kompletnie różniące się od siebie pod prawie każdym względem. Po jednej stronie szali mamy więc Nie-Sławę – członkinię frakcji Czuciowców, określającą świat jako obiekt, który trzeba odpowiednio zbadać. Jest to więc kobieta spokojna, dojrzała, inteligentna, podchodząca do problemów z odpowiednią dozą zrozumienia i rozwagi. Przeciwwagą jest tutaj Anna, złodziejka-diabelstwo, młoda i energiczna dziewczyna wychowująca się na ulicy. Jej temperament i cięty język niejednokrotnie ubarwiają rozmowy pomiędzy bohaterami. Czym jednak byłaby dobra gra RPG, gdybyśmy znali od początku wszystkie szczegóły dotyczące postaci? Na szczęście w Tormencie nie wszystko mamy podane na tacy i w czasie gry niejednokrotnie zostaniemy zaskoczeni różnymi wydarzeniami związanymi z Nie-Sławą i Anną, a każda z nich może odkryć przed nami nieznane dotąd oblicze.
3. Księżniczka Peach
Wątpię, iż znajdzie się ktoś, kto nie rozpozna damy w opałach, za którą musiał ciągle biegać Mario. W NESowej edycji przygód wąsatego hydraulika, Super Mario Bros., była to chyba najmniej interesująca postać w całej grze. Nawet piksele składające się na maszerującego w jedną stronę Goombę potrafiły być ciekawsze od celu przygód Mariana. Znacie jakiś bardziej oklepany schemat niż księżniczka strzeżona przez złego smoka? Ja chyba nie. Dlaczego więc umieszczam Peach na tej liście? Ponieważ, a niech mnie demony, jest to jedna z najbardziej zapadających w pamięć żeńskich bohaterek w grach, przy których dane mi było się bawić. W dzieciństwie spędziłem niezliczone godziny podczas prób ratowania tej nieporadnej damy, a napis “Thank you Mario but our princess is in another castle” mam głęboko wyryty w pamięci. Przyznaję więc trzecie miejsce Peach, bo chociaż nie jest może specjalnie interesującą postacią, ani nie posiada żadnych ciekawych cech charakteru, to jednak mimo upływu czasu, ciągle o niej pamiętam.
Wyróżnienie: Żeńskie kreacje tworzone przez graczy.
Jeśli jakiś facet nigdy nie stworzył sobie damskiej postaci w jakiejkolwiek grze, niech pierwszy rzuci kamieniem. No dobra, podejrzewam, że i tacy by się znaleźli, mimo to uważam, że spora większość kiedyś tego dokonała. Czy to potężna czarodziejka wspomagająca drużynę wojowników w Icewind Dale’u, sprytna złodziejka w Neverwinter Nights albo nawet argorianka w Skyrimie… Każdy ma swoje własne preferencje i nie będę z tego powodu nikogo osądzał, ale zapewne znajdzie się grono osób, które skorzystało z okazji i powołało do życia taką postać kobiecą, jaką zawsze chciało zagrać. Można wtedy dopasować głos, wygląd, cechy, a nawet wymyślić biografię. Takim sposobem tworzymy unikatową bohaterkę, idealną, o którą ciężko w przypadku ogrywania tych stworzonych już wcześniej przez kogoś innego. Przeżywanie przygody gotowym protagonistą może być ciekawe, ale czy branie udziału w wydarzeniach z gier nie jest jeszcze bardziej interesujące, kiedy wszystkie te niesamowite zwroty akcji, zasłużone zwycięstwa i pojedynki na śmierć i życie doświadczamy spersonalizowanym przez nas samych bohaterem? A do tego dochodzą te wszystkie skąpe fatałaszki, zbierane ze zwłok pokonanych wrogów, które potem nasza dama zakłada… To może ja już jednak zakończę swój wywód.
Statystyki:
Wśród 17 wymienionych przez naszą redakcję bohaterek znalazły się:
- 4 bohaterki od studia Valve
- 4 bohaterki od studia EA
- 2 bohaterki od studia Naughty Dog
- 4 bohaterki od studia BioWare
porter122
„Sam fakt, że mówimy o sztucznej inteligencji świadczy o tym, z jak wyjątkowym przypadkiem mamy do czynienia” nie wiem czy bardziej ten zwrot odnosi się do GLaDOS czy o pokręconej psychiki GREMA….:) Najciekawszą przedstawicielką płci pięknej w grze jest…. program komputerowy….:) Gem zdradź nam czy masz Ifona i zagadujesz się z Siri?? 🙂
A tak na poważnie to bardzo oryginalne porównanie, nigdy się na tym tematem nie zastanawiałem i po przeczytaniu artykułu odnoszę wrażenie że brakuje na tej liście Elizabeth z Bioshock.