Bierzemy pod nóż ostatnie 8 lat rynku gier wideo.
bleub
1. World of Warcraft
Na wstępie pozwolę sobie zaznaczyć, iż wybór gier do topki prócz oczywistego dla mnie pierwszego miejsca był niezwykle ciężki. Przez ostatnie 8 lat wyszło naprawdę dużo świetnych pod wieloma względami produkcji i zdecydowanie się na zaledwie trzy tytuły było arcytrudnym zadaniem. Jednak do rzeczy – bezsprzecznym zwycięzcą jest World of Warcraft, MMORPG w wielu aspektach innowacyjne, które swoimi rozwiązaniami wciąż wyznacza niedoścignione standardy dla tego gatunku. Urzekł mnie bogatą warstwą fabularną, niezwykle uroczym, szczegółowym światem i ogromnymi porcjami grywalności, zarówno przed, jak i po osiągnięciu maksymalnego poziomu doświadczenia. WoW był przy tym niezwykle przystępny dla nowicjuszy jak i osób doświadczonych w tego typu produkcjach, głównie jednak zaskarbił sobie mą miłość dopracowaniem każdego, nawet najmniejszego elementu – od genialnego systemu walki, przez podróżowanie po ogromnych terenach i bogactwo rozmaitych questów na rozbudowanym systemie społecznościowym kończąc. Majstersztyk w najczystszej postaci, Panowie z Blizzarda – kłaniam się nisko.
2. Grand Theft Auto V
Tytuł fenomenalnie wręcz dobry, jednak w żadnym wypadku rewolucyjny. Jego siłą jest szalenie poprawne doskonalenie schematów nakreślonych w poprzednich odsłonach serii, żyjący, autentyczny świat oraz świetne głosy aktorów. Gra ta może poszczycić się również ciekawymi przerywnikami filmowymi i dynamiczną akcją, sprawiającą, iż jest to najbardziej urozmaicona produkcja ze wszystkich mi znanych. Grand Theft Auto V to wielka przygoda, którą moim zdaniem powinien przeżyć każdy gracz. Z pewnością warto.
3. Test Drive Unlimited
Patrząc na powyższe dwie pozycje w moim rankingu, śmiało można stwierdzić, że lubuję się w grach typu “open world”. Dają one bowiem możliwie jak najwięcej wolności i pełne są aktywności pogłębiających moje wczuwanie się w tenże świat. Dlatego też tak bardzo spodobała mi się odsłona serii Test Drive o podtytule „Unlimited”. Dlaczego Unlimited? Liczby mówią same za siebie – 1600 kilometrów dróg rozsianych po całym Oahu, ponad 130 pojazdów oddanych do dyspozycji gracza i setki rozmaitych rzeczy do zrobienia. Wszystko to podane w zjadliwej formie, gdzie dzięki korelacji singlowej i sieciowej rozgrywki samo turlanie się po wyspie z innymi osobami sprawiało masę frajdy. TDU dalej urzeka oprawą graficzną i wolnością, jakiej nie daje żaden powstały dotychczas tytuł tego gatunku.
Wyróżnienie
Niestandardowo dla topki trafi tu cały worek tytułów, wytypowanych jako potencjalnych kandydatów nadających się do umieszczenia w tym zestawieniu. Pierwsze wyróżnienie leci do Guitar Hero, serii znajdującej się najbliżej podium. Absolutnie niepodatna na upływ czasu, łącząca tony grywalności z przystępnością nawet dla osób zupełnie nieobytych w temacie. Prócz tego Bioshock ze względu na niezwykły, klimatyczny świat, podobnie z serią Mass Effect i jej uniwersum. Mirror’s Edge za udany koncept symulatora parkoura oraz, last but not least, Alan Wake, który zauroczył mnie fantastycznym klimatem oraz narracją. Jestem niezmiernie ciekaw Waszych opinii, jakie gry według Was powinny były znaleźć się w tym zestawieniu.
Chmurowaty
1. Mortal Kombat
W dużym skrócie: Jest to jedna z najlepszych bijatyk obecnej, powoli wymierającej generacji. Od bardzo dawna seria miała problemy z podniesieniem się na nogi, producenci chyba sami to zauważyli tworząc reboot, który hucznie okrzyknięto udanym powrotem Raidena i spółki. System walki okazał się być po prostu idealny i ciężko mu cokolwiek zarzucić, ścieżka dźwiękowa to istny raj dla uszu pomiędzy okrzykami cierpiących wojowników, lista dostępnych postaci jest zadowalająca, a sama gra została wypełniona zawartością po brzegi, wliczając w to naprawdę dobrze zrobiony Story Mode. Jedyny szkopuł to niestabilny kod sieciowy, powodujący lagi a nawet trudności z dołączeniem się do jakiejkolwiek rozgrywki. Mimo wszystko czego więcej możemy oczekiwać od kanapowego mordobicia?
2. Catherine
Tytuł ten to jedna z azjatyckich perełek, którą pewnie przez swoją niszowość odrzuciłaby spora liczba graczy, gdyby nie znalazła się w abonamencie PS+. Nie znam chyba produkcji poruszającej w swojej fabule tyle poważnych i przyziemnych tematów, ukazanych do tego w tak świetnej formie. W dość prostym gameplayu uświadczymy głównie zagadki pod postacią kwadratowych bloków, nieraz doprowadzających nas do wyrywania włosów z głowy i… tony subtelnej erotyki. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest chyba to, że do gry chce się wracać. Kilka zakończeń historii napędza nas do przechodzenia jej ponownie, tym razem decydując się na inne wybory moralne, a jeżeli kogoś interesowała tylko historia, a zabawą klockami znudził się dawno temu, to twórcy okazali swoją wyrozumiałość, pozwalając na omijanie niechcianych elementów rozgrywki (oczywiście by móc to robić, trzeba było się mocno namęczyć). Jest to typowy przykład “szarej myszki”, nie potrzebującej tony reklam i rozgłosu, by być naprawdę świetnym kawałkiem kodu.
3. Mirror’s Edge
Miałem duży problem z obsadzeniem trzeciego miejsca, było bowiem sporo tytułów przychodzących mi na myśl, jednak bez przerwy czułem, że nie są one tym, co chciałbym umieścić w moim rankingu. W końcu wybór padł na przygodę Faith, głównie za klimat gry, mimo dość miałkiej fabuły. Twórcy kupili mnie wyglądem sterylnego, idealnego miasta, po którym przyszło nam się poruszać, w dodatku w tak spektakularny sposób. I choć nie przepadam za akrobatycznymi wyczynami, to kierując naszą bohaterką świetnie się bawiłem. Być może za sprawą widoku z pierwszej osoby, wykonanego tak dobrze, że można było poczuć się częścią rozgrywanych wydarzeń. Niestety, jedynym elementem brakującym do odczucia pełnej satysfakcji z rozgrywki jest otwarty świat, tak bardzo potrzebny do zwiedzania lokacji w ten ekstremalny sposób.
4. Skradanki tej generacji
Już od czasów pierwszej konsoli PlayStation zakochałem się w tym gatunku, zaczynając od niepozornego Tenchu, świetnie oddającego klimat ukrywania się w cieniach a także cichego przemykania między wrogami. I w tej generacji było tego sporo, w dodatku każda produkcja wyróżniała się fenomenalnym wykonaniem. Choć od niespójności fabuły w Metal Gear Solid 4 aż bolały zęby, to element skradania został zrealizowany tak dobrze, że chciało się przechodzić tę grę jak najwolniej oraz jak najciszej by nie zostać zauważonym. Nie wspominając już o Deus Ex: Human Revolution, który pojawił się z wielkim szumem i w moich odczuciach jest naprawdę genialną grą, o poruszającej fabule. Dishonored również zasługuje na swoje miejsce w tym tekście, bo choć był tytułem krótkim i przewidywalnym, to dawał spore pole do popisu by ukończyć go jako “duch”. Takich przykładów jest dużo, więc można by tak wymieniać i wymieniać w nieskończoność. W dodatku zauważyłem, iż gatunek ten przypada do gustu coraz większej liczbie osób, co zwiastuje jeszcze więcej skradankowych tytułów na następną generacje, na co po cichu liczę.
SmellySocks
Ex aequo – Red Dead Redemption i L.A. Noire.
Z powodu ograniczenia do czterech pozycji na liście, nie mogłem umieścić tych wszystkich perełek, w które przyszło mi zagrać przez ostatnie osiem lat. Po wstępnej selekcji na stosiku chwały nadal pozostało sześć produkcji, a żadnej z nich nie miałem serca odrzucić. Stąd też taka kumulacja tytułów w moim zestawieniu. Dlaczego te dwie gry od Rockstara pojawiły się razem na pierwszym miejscu? Wyjaśnienie jest wyjątkowo proste – są po prostu świetne, wyjątkowo zresztą do siebie podobne. Obie mają ciekawą, niekiedy zaskakującą fabułę oraz niesamowity, gęsty jak babcina zupa klimat. Perfekcyjnie wpasowały się w moje upodobania, jestem bowiem wielkim fanem filmów, gier i książek zarówno o tematyce dzikiego zachodu, jak i noir. Każda z nich osadzona jest w pięknym, olbrzymim otwartym świecie, wiernie odtwarzającym realia, w których dzieje się akcja. Wprowadzały one coś świeżego do zdominowanego przez FPS-y uniwersum gier. I wreszcie, są genialnie udźwiękowione i przepięknie zwizualizowane. Nawet małe problemy z fizyką czy systemem osłon w niczym nie mogły zabrać mi przyjemności z rozgrywki.
3. Euro Truck Simulator
Od zawsze byłem wielkim miłośnikiem wszelkiej maści symulatorów. Zaczynając od tych najpoważniejszych, na miarę Microsoft Flight Simulator, przez lżejsze, z serii 18 Wheels of Steel, aż po najdziwniejsze, najgorsze i najgłupsze, jak te prezentowane na naszych Symulawtorkach™. W sumie, miałem okazję sprawdzić około trzydziestu tego rodzaju produkcji. Czasem lepszych, czasem gorszych, czasem kompletnie niedziałających. Euro Truck Simulator 2 zajmuje w rankingu moich ulubionych symulatorów pierwsze miejsce. Jest to gra niesamowicie rozbudowana, dopracowana, realistyczna, z ogromną mapą i piękną, jak na taki tytuł, grafiką. Licencjonowanymi ciężarówkami odwiedzić można aż 82 zróżnicowane miasta rozsiane po całej centralnej Europie. Olbrzymi skok jakościowy w porównaniu do pierwszej części gry, w której miast było zaledwie 18, a na dodatek wszystkie były wyjątkowo małe i brzydkie. Po spędzeniu z tą produkcją przeszło 40 godzin, jestem w stanie stwierdzić, że jest to absolutnie najlepszy symulator ciężarówek, jaki kiedykolwiek powstał.
Wyróżnienie
Seria Rock Band – Tytuły z tej serii wyciągnęły ze mnie mnóstwo pieniędzy. Nienawidzi ich moja rodzina i sąsiedzi, a sprzęt do rozgrywki zawala połowę mego pokoju. W sumie zabrały mi jakieś 700 godzin życia, a mimo to nadal chętnie do nich wracam. Gry muzyczne są proste w założeniu – na odpowiednim instrumencie wciskamy do rytmu piosenki kolorowe guziczki tak, jak ukazane jest to na ekranie. Z pozoru – nic ciekawego, 2/10, znudzi się po godzinie robienia tego samego. Jednak pozory mylą. Są one piekielnie wciągające i silnie uzależniające, a tym, co trzyma mnie i wielu innych przy Rock Bandach, to przeogromna biblioteka świetnych piosenek, zarówno klasyków rocka, jak i tych trochę nowszych.
luklew
1. Rayman Origins
Zarówno Origins jak i Legends to świetne tytuły, jednak moim zdaniem na większą uwagę zasługuje wersja wcześniejsza. Mimo iż Legends wprowadził nowe typy map, poprawiając też tzw. “czasówki”, to jednak zabrakło jednej rzeczy – doskonałego klimatu. Nie mam pojęcia czemu, ale to właśnie podczas grania w Origins pojawiał mi się na twarzy szeroki banan, a moje ciało gibało się w rytm przesłodkiej muzyczki. Skakanie czy zbieranie lumków w tak kolorowym świecie, było idealnym oderwaniem się od rzeczywistości, a gdy ze smutkiem oglądałem napisy końcowe, to… postanowiłem przejść grę od nowa, jednocześnie ją “maksując”. Poza tym świetnie nadaje się nawet do czteroosobowej rozgrywki. Zdecydowanie zasługuje na pierwsze miejsce!
2. Grand Theft Auto V
Naprawdę bardzo nie chciałem wyróżniać tak popularnego tytułu, jakim jest najnowsze “dziecko” Rockstar, jednak nie potrafię ukryć faktu, że produkcja ta zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Nie jestem fanem serii – nie przeszedłem nawet oklepanego przez wszystkich GTA San Andreas ani nie śledziłem żadnych informacji przedpremierowych. Grę kupiłem w dniu premiery, bo akurat przechodziłem obok sklepu. Jak się okazało, był to świetny zakup, który zabrał mi prawie 30 godzin z życia, a skończyłem jedynie główny wątek oraz parę misji pobocznych. Sama fabuła tak mnie zaciekawiła, że potrafiłem spędzać całe dni przed ekranem telewizora, by tylko poznać dalsze losy Franklina, Michaela i Trevora. Tak, jest to tytuł godny polecenia.
3. Gears of War 3
Choć generalnie nie jestem fanem gier akcji typu TPS, to Gears of War bardzo mnie zainteresowało. Nie tyczy się to jedynie trzeciej części, a również pierwszej i drugiej. Co w tym tytule mi się podoba? Zacząłem grać z nastawieniem “będę bezmyślnie zabijał!”, jednak zaskoczył mnie dość interesujący wątek fabularny. Samo pozbywanie się szarańczy daje wiele radości, a w połączeniu z poznawaniem dalszych losów bohaterów, od rozgrywki naprawdę ciężko jest się oderwać. Do tego dochodzi doskonały tryb co-op, dzięki któremu przechodzenie kampanii to istna przyjemność! Zdecydowany “must have”!
4. Catherine
Kupując tę produkcję, nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobra! Przyznam szczerze, zachęciła mnie okładka, parę plotek że to “porno-gra” (jak się okazało całkowicie nieprawdziwych) oraz sama recenzja Archona, według to której jest świetna pod innymi względami. Okazało się, że “Catherine” docenia się zaraz wtedy, kiedy się w nią zagra, kiedy to poczuje się pierwszą więź z głównym bohaterem i gdy jego problemy, stają się naszymi. Śmiało powiem, że w dobie bezmózgich “nawalanek”, tytuł ten jest ciekawą odskocznią, która zmusza do przemyśleń. Zdecydowanie polecam, jeśli tylko ukończyłeś 18 lat! I to nie ze względu na scenki erotyczne, a na fakt, że zbyt młodzi gracze po prostu mogą nie docenić jego wspaniałości.
Ymir
1. Mass Effect 2
Seria zdominowała najpierw Xboksa, dopiero rok później szturmując rynek komputerów osobistych. Została przyjęta raczej ciepło, choć nie można było nazwać ją idealną (tragiczny interfejs). Wkrótce jednak wypuszczono usprawniony sequel, który to pozbył się błędów poprzedniczki, wprowadził nowe mechaniki i ciekawe postacie. Gra idealna, znakomicie kontynuująca wszystko, co urzekało w “jedynce”. Posiadała ciekawą fabułę, zróżnicowane charaktery, wątki poboczne i niezły system moralny. Mimo tego, że momentami jest nieco zbyt uproszczona w pewnych aspektach, to wciąż pozostaje najlepszą częścią trylogii (u jej zmierzchu zresztą bardzo kontrowersyjnej).
2. Batman: Arkham Asylum
Praktycznie w ogóle nie czekałem na tę grę, ot kolejne studio bierze się za kultowy komiks, by jak zwykle koncertowo go spieprzyć lub w “najlepszym” wypadku wydać przeciętniaka. Mimo wszystko postanowiłem dać jej szansę, przypuszczalnie dlatego że w tamtym okresie łykałem wszystko, co z Mrocznym Rycerzem było związane. I… WOW!
Wielki powrót tej bardziej tradycyjnej wersji superbohatera od DC, jak i jego nemesis Jokera. Od czego by tu zacząć… Może od tego, że głównym postaciom głosy podkładają aktorzy z niezapomnianej kreskówki, czyli Kevin Conroy i Mark Hammil? A może od wspomnienia o rewelacyjnym systemie walki, który jest niezwykle płynny? A może od masy odniesień, świetnej grafiki oraz niesamowitego, gęstego, nieco gotyckiego klimatu i designu? Nie wiem, ale jedno jest pewne. Rocksteady tym tytułem (jak i kolejnym) pokazało, że adaptacje komiksów nie musi być niczym złym. Brawa dla nich!
3. Wiedźmin 2
Śmiało można powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych tytułów nastawionych na eksport, jaki kiedykolwiek wypuściliśmy. Podobnie jak z ME, tu również pierwsza część była nieco dziurawa, z tą różnica, że gdyby wrócić do protoplasty serii Efektu Masy, to dałoby się w niego grać w miarę bez zgrzytania zębami na każdym kroku. Co do Wieśka… cóż dość powiedzieć że tytuł zestarzał się bardzo szybko i brzydko, ale nie o tym. Dwójka obrała nieco inny kierunek, zmieniła niektóre pomysły, zdecydowanie poprawiła mechanikę i oprawę wizualną nie porzucając przy tym specyficznej brudnej i brutalnej otoczki podkreślonej świetną fabułę. Nie trzeba było długo czekać na sukces, samo studio zresztą starało się by podtrzymać istniejący już, głównie w Polsce, hype. Kolejne kopie rozeszły się w zastraszającym tempie, wywołując pozytywne reakcje już na całym świecie co skutkowało nawet stawianiem jej na równi z najnowszą od słoną The Elder Scrolls. Zdecydowanie zasługuje na to miejsce.
Wyróżnienie: Sandboxy
U mnie znowu to samo. Ponownie tytuły, które skupiają się na tworzeniu graczom ich specjalnej piaskownicy. Ta generacja może i specjalnej rewolucji w gatunku nie wprowadziła, ale mimo to niewątpliwie rozwinęła się przez lata. Spójrzmy tylko na Red Dead Redemption, GTA V, (choć w to, przyznaję się bez bicia, jeszcze nie dane mi było zagrać) nowsze części Saints Row czy nawet Far Cry’a 3 i Minecrafta. Zwłaszcza ta ostatnia pozycja cisnęła by mi się cały czas na usta gdybym faktycznie miał tu mówić o rewolucji, Bo choć graficznie to bynajmniej nic nowego, a zabawa w układanie klocków była znana ludziom od dawna, tak przełożenie jej w ten sposób na ekrany komputerów okazało się być strzałem w dziesiątkę. Notch swoim ‘dzieckiem’ szybko zebrał miliony graczy, a internet przez dobre kilka miesięcy ogarnęło sześcianowe szaleństwo (do tej pory widać impakt jakie MC wywarł na YouTube). Wracając jednak do tytułów o wspólnej tematyce, gdzie dominuje akcja. Zarówno RDR, GTA V czy Far Cry 3 (jak również, może posunę się tu za daleko, ale co tam, Skyrim ze swoim otwartym światem) były tytułami dobrymi lub wyśmienitymi. Dlatego też każdy zasługuje na miejsce w tym wyróżnieniu i powinien być traktowany wręcz na równi z miejscem pierwszym lub drugim.
Insajd
1. Rayman Legends
Zupełnie nie mogę zgodzić się z luklewem, jakoby Origins było lepsze od najnowszej odsłony Raymana, bo Legends bije go na głowę pod niemal każdym względem. To wciąż piękna i niesamowicie zrealizowana platformówka, tyle że właśnie dopiero ta część zawarła w sobie duszę, której brakowało wcześniej. Poziomy w Origins były, moim zdaniem, wyprane z klimatu i różnorakich smaczków, jakich nie brakuje w następcy. Podwodne plansze stylizowane na filmy kryminalne, średniowieczne oblężenie zamku czy lokacje z rozbrykanymi Mariachi to rozwinięcia tego, co znamy z poprzedniczki, uzupełnione jednak o elementy nadające wszystkiemu jeszcze większego uroku. Jest to zdecydowanie jeden z najładniejszych i najbardziej grywalnych tytułów, w jakie było mi dane grać. Wszystko jest tu praktycznie idealne: od wspaniałej grafiki, poprzez niesamowitą ścieżkę dźwiękową, aż po świetną rozgrywkę. A do tego dochodzą ociekające miodem sekwencje muzyczne, które mogę przechodzić nieskończoną ilość razy. Gęba śmieje mi się przy każdej sesji z tą produkcją, niczego więcej oczekiwać nie mogę. Zabrakło mi jedynie obszarów z Krainy Żwawych Umarlaków, ale na tę jedną drobnostkę mogę przymknąć oko. Podsumowując: w Rayman Legends zagrać trzeba. I kropka.
2. The Binding of Isaac.
Przygody młodego Isaaca nie są może tytułem wybitnym. Nie spadły z nieba jak meteoryt i nie zatrzęsły światkiem graczy swoimi niesamowitymi rozwiązaniami w dziedzinie rozgrywki, nowinkami technicznymi czy geniuszem ścieżki dźwiękowej. The Binding of Isaac jest po prostu dobry. Dlaczego więc aż drugie miejsce? A dlaczegoż to miałbym nie przyznać go produkcji, która dała mi masę radości i porwała z życia kilka razy więcej czasu niż inne, wielkie gry? Przy tej małej, niepozornej gierce spędziłem ponad sto godzin, przebijając się przez kolejne, losowo generowane poziomy i zdobywając nowe osiągnięcia. Czarny humor, jakim jest okraszona daje mi sporo radochy nawet teraz, ścieżki dźwiękowej lubię słuchać i poza nią, a „flashowa” grafika też ma swój urok. Właśnie ze względu na to, na jak długo Isaac przyciągnął mnie do swego świata, przyznaję miejsce drugie.
3. Dota 2
MOBA najlepszą grą minionej generacji? Ale…dlaczego nie? Pierwsza DotA, będąca fanowską modyfikacją do świetnej strategii Warcraft 3, przyciągnęła mnie na długie godziny, a pisząc „długie”, mam na myśli naprawdę sporo czasu spędzonego na rozgrywaniu kolejnych meczów. Dota 2 to kontynuacja tego, co zapoczątkowała jej poprzedniczka, czyli świetnego modelu rozgrywki, z bardzo dobrze dobranymi, zbalansowanymi bohaterami, poszerzona o ładną grafikę i poprawiony interfejs. Również przy drugiej docie przesiedziałem sporo, wygrywając i przegrywając kolejne turnieje. To nie tylko tytuł, z którym wiążę masę wspomnień, a dobra, wyważona produkcja, zrzeszająca setki tysięcy graczy z całego świata.
Wyróżnienie: Candy Box
Nie, nie żartuję. Moim zdaniem Candy Box zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie w rankingu najlepszych gier minionej generacji, bo mimo bycia niesamowicie niepozorną produkcją, przyciągnął do siebie rzesze graczy z całego świata. Nad fenomenem tego tytułu można by się rozwodzić długo, ciężko jednak przekonać do niego sceptyków. W Candy Box trzeba po prostu zagrać. Prostota rozgrywki, ciekawy świat i motyw „coś z niczego” trzymały mnie przed ekranem i nie pozwalały skupić się na innych czynnościach. Zwyczajnie musiałem patrzeć na napływające cukierki. Druga część gry z kolei poprawiła wiele błędów poprzedniczki i znacznie przyspieszyła rozgrywkę, co moim zdaniem wyszło serii na lepsze. Teraz pozostaje tylko czekać na Candy Box 3. Kto wie, może autor, po sukcesie dwóch części, zdecyduje się też i na nią?
Statystyki:
Wśród 18 wymienionych przez naszą redakcję gier znalazły się:
- 2 gry od EA
- 3 gry od Rockstar Games (wymienione w sumie 5 razy)
- Dwukrotnie GTA V oraz Catherine
- Dwukrotnie gry z serii Rayman
- 2 rebooty serii
- 8 sequeli
oraz Candybox.