Share This Post

Zapowiedź

Destiny First Look Alpha

Destiny First Look Alpha

Dorczenzo: Do Destiny nastawiony byłem początkowo dość sceptycznie. Seria Halo nigdy nie była moją ulubioną, a kosmiczne podróże odbiegają nieco od moich zainteresowań. Włączając grę, zostałem przeprowadzony przez prosty kreator postaci, a następnie wrzucony w wir rozgrywki. Moim oczom ukazał się interfejs typowy dla pierwszoosobowych strzelanek i nie byłem z tego powodu szczególnie zadowolony. Wiedziałem, jak wyglądają alfy i bety tego typu gier, więc spodziewałem się kilku przeciętnych meczy, nie reprezentujących właściwie nic ciekawego. Przed odłożeniem pada powstrzymała mnie przepiękna grafika wylewająca się z monitora. Pomyślałem, że jeśli wczesna wersja gry wygląda tak dobrze, to chyba warto dać jej szansę.

Destiny Alpha - Kreator Postaci

Archon: To prawda, Destiny, nawet w swojej wczesnej (podobno) formie wygląda na PlayStation 4 olśniewająco. Interfejs, animacje i krajobrazy nie pozwalają nam zapomnieć, że mamy do czynienia z produktem o wysokim budżecie tworzonym przez strzelankowego weterana. Jedynym zauważalnym elementem, który nie był dokończony, okazał się początek gry. Po stworzeniu postaci bezceremonialnie wrzucono nas do otwartego świata futurystycznej, dystopicznej Rosji bez żadnego wprowadzenia ani informacji co powinniśmy zrobić. Zebranie myśli i poznanie możliwości naszych postaci zajęło nam parę minut i gdy już rozgryźliśmy zawiłości rozgrywki, zabawa ruszyła z kopyta.

Dorczenzo: Wrażenia estetyczne szybko zeszły na drugi plan. Do mojej gry dołączył Archon i zaczęliśmy wspólną rozgrywkę. Przemierzaliśmy mapę, napotykając kolejne fale wrogów i wykonując drobne zadania, polegające zazwyczaj na dotarciu w konkretne miejsce lub zabiciu przeciwnika w określonym czasie. Wszystko odbywało się bardzo dynamiczne, a świetnie zaimplementowana możliwość przywoływania kosmicznego pojazdu tylko dodawała smaku całej zabawie.

Destiny First Look Alpha

Archon: Jeżeli spodziewaliście się po Destiny kolejnego Halo albo Call of Duty, to czeka was spore zaskoczenie. Rozgrywka w głównym trybie gry przypomina poważniejszą wersję Borderlands. Bohaterowie wyposażeni są w specjalne zdolności, które ulepszają wraz z poziomem doświadczenia, a z przeciwników wypada typowo erpegowy „loot”. Pakowanie ołowiem komputerowych żołnierzy powodowało wysypywanie się z nich liczb reprezentujących utracone zdrowie. Między misjami możemy również zdobywać uzbrojenie i kostiumy o lepszych statystykach. Brzmi znajomo?

Dorczenzo: Gdy przestaliśmy sobie radzić, do naszej misji dołączył nagle inny użytkownik i wspólnie dotarliśmy do końca tego epizodu. Tu mogłaby się właściwie zakończyć alfa Destiny, ale gra postanowiła mi pokazać, jak bardzo pomyliłem się we wczesnych osądach tego tytułu.

Destiny First Look Alpha

Wraz z Archonem przenieśliśmy się do tętniącego życiem miasta. Gracz, który dołączył do nas wcześniej, był teraz tylko fragmentem urbanistycznej społeczności. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę mamy do czynienia ze sporym kawałkiem MMO. Kupowanie zbroi oraz broni, zgłaszanie się po zadania czy interakcje z innymi użytkownikami okazały się bardzo przyjemnym dodatkiem do pierwszoosobowej strzelanki, nie mówiąc już o możliwościach siadania czy tańczenia.

Archon: Ten element gry był największym zaskoczeniem również dla mnie. Nagle „Borderlands” przekształcił się w „World of Warcraft”. Widok pierwszoosobowy ustąpił miejsca obserwowania akcji w TPP. Grając w poprzedni segment, nasze twarze pochowane były pod warstwami zbroi i dopiero teraz mogliśmy zobaczyć swoje poukrywane wcześniej pod maskami twarze. Lokalizacja ta pełni jednocześnie rolę „centrum dowodzenia”, w których gracze z całego świata spotykają się i wyruszają do gry właściwej, a ta dopiero po przyjęciu zadań dzieli się na osobne instancje.

Destiny First Look Alpha

Dorczenzo: Wróciliśmy do naszych statków i postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jedną planetę. Spodziewaliśmy się kolejnej współpracy w rozprawianiu się z obcymi stworami, ale tym razem stanęliśmy oko w oko z podobnymi nam strażnikami. Twórcy postanowili zaimplementować w Destiny jeszcze jeden rodzaj gry. To sieciowy multiplayer, a my trafiliśmy na mecz drużynowy polegający na przejmowaniu położonych na mapie punktów, znany niektórym jako Dominacja. Chęć dalszego eksplorowania świata nie pozwoliła mi jednak długo pozostać w tym trybie.

Destiny First Look Alpha

Archon: Zabawa w tym trybie przywróciła nas do klasycznego widoku FPS. Zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny, próbując zdominować trzy oznaczone na mapie punkty kontrolne. Oprócz możliwości przemierzania map pieszo, dane nam było zasiąść za kierownicami różnych pojazdów (gra przeskakuje wtedy w tryb TPP) oraz wieżyczek obronnych. Jak na starych wyjadaczy przystało, rozgromiliśmy konkurencję z pomocą Guzika, który dołączył do naszej gry oraz kilku przypadkowych graczy tworzących naszą drużynę. Deal with it.

Destiny First Look Alpha

Dorczenzo: Na tym etapie zakończyła się nasza wspólna rozgrywka. Każdy poszedł swoją ścieżką i postanowił sprawdzić inne aspekty gry. Z ciekawości wróciłem do epizodu, w którym znaleźliśmy się na początku. Tym razem wybrałem jednak tajemniczo brzmiący tryb eksploracji i dzięki temu miałem dużo większą swobodę działań. Gra zlecała mi usuwanie wrogich frakcji z danych fragmentów mapy, ale również badanie dziwnych substancji, do których prowadziły zawiłe korytarze. Warto wspomnieć, że oprócz całkiem rozległych krajobrazów mogłem eksplorować różne budynki sięgające kilku pięter w dół. Wycieczka w niezbadane zakątki szybko okazała się zgubna. Wysokopoziomowi przeciwnicy pokazali mi gdzie moje miejsce i ze spuszczoną głową wróciłem do powierzonych zadań.

Przechwycono sekretny przekaz. Hasło to okoń.

Archon: W tym miejscu warto wspomnieć również o tym, że w trakcie, gdy my trudzimy się z zaliczaniem kolejnych zadań, w trybie eksploracji pojawiają się opcjonalne wydarzenia. To czy weźmiemy w nich udział, czy je zignorujemy zależy tylko i wyłącznie od nas. W przeciwieństwie do innych gier, które sygnalizują „side-questy” ikonką, w Destiny wyraźnie widać, kiedy ma zacząć się jedno z losowych wydarzeń. Nad naszą głową przefruwać zaczynają nagle statki kosmiczne, dany obszar zapełnia się przeciwnikami albo z orbity zstępuje związana z zadaniem machineria. Oczywistą różnicą jest również fakt, że zadania takie nie są dostępne stale – by wziąć udział w wyzwaniu musimy natrafić na nie w trakcie, kiedy właśnie trwa. Na podjęcie decyzji mamy zazwyczaj mniej niż kilka minut.

Destiny First Look Alpha

Dorczenzo: Rosja zaoferowała mi jeszcze jedną misję, do której już wymagana była trzyosobowa drużyna. Nic dziwnego, ponieważ napotkane wyzwania nie byłyby możliwe do pokonania bez współpracujący sojuszników. Zadanie nie różniły się zbytnio od tych poprzednich, ale przymusowa kooperacja i nieco inna lokalizacja sprawiły, że w trybie tym spędziłem chyba najwięcej czasu.

Starałem się nie wspominać o typowo technicznych aspektach gry. Cały czas należy mieć na uwadze, że to dopiero wczesna wersja tego tytułu. Wszystkie niedoróbki zostaną zapewne naprawione do czasu premiery, ale o tym dowiecie się z wrześniowej recenzji. Wcześniej jednak będziecie mieli okazję sprawdzić betę Destiny, która na konsolach Sony startuje 17 lipca. Kto wie, może się tam nawet spotkamy?

Ograna przeze nas alfa to pyszna przystawka, która tylko zaostrzyła mój apetyt na danie główne. Bałem się, że Destiny będzie kolejną futurystyczną strzelanką bez pomysłu na zainteresowanie gracza, więc cieszy mnie fakt, że tak bardzo się pomyliłem. Czekam z niecierpliwością na wydanie pełnej wersji, bo po kilku godzinach spędzonych w tym futurystycznym świecie odczuwam spory niedosyt.

Premiera gry ma mieć miejsce 9 września 2014.

Destiny First Look Alpha