Daikatana: krótka historia wielkiego blamażu

Retro
Legenda Daikatany pozostanie wiecznie żywa. To gra, która służy dziś producentom za przestrogę, by skupić się nie na przechwałkach i obietnicach, a ciężkiej pracy nad dostarczeniem możliwie najlepszego produktu. Lekcja z tego taka, że jak mówi przysłowie "dobre samo się chwali".

Share This Post

Legenda Daikatany pozostanie wiecznie żywa. To gra, która służy dziś producentom za przestrogę, by skupić się nie na przechwałkach i obietnicach, a ciężkiej pracy nad dostarczeniem możliwie najlepszego produktu. Lekcja z tego taka, że jak mówi przysłowie „dobre samo się chwali”.

not this guy again. oh god how did this get here i am not good with computer.

4 komentarze

  1. Zastanawiam się jak bardzo zła jest sama gra a jak bardzo jej wizerunek. Przeszedłem ją lata temu i wcale nie wspominam jej źle. Wydaje mi się, że to co ratuje i tak beznadziejną sytuację, to jak sam zauważyłeś, te wszystkie etapy gdzie przenosisz się w czasie do starożytności czy średniowiecza – fenomenalny klimat jak dla mnie.

  2. Wszystko super, zresztą jak zwykle w materiałach „Darka Archona”, tylko ja się pytam kiedy będzie materiał z kolejnej części GTA (GTA IV). Pozdro

  3. Moim zdaniem zrobili ogromny błąd. Wypuścili grę do obiegu która był jeszcze w powijakach. Mogli robić ją „wieki”
    ale przynajmniej nie robić takiego „szajsu”.

  4. Miło się złożyło – i tak miałem zacząć Daikatanę, a tutaj trafił Archon przygotował odpowiedni materiał. Dotarłem do 2. epizodu i muszę przyznać, że teraz faktycznie gra się nieco lepiej, głównie ze względu na scenerie. Tym niemniej zidiociałe AI i multum groteskowych elementów przypominają, jak bardzo niedorobionym tworem jest Daikatana. Odgłos szczątków mecha-komarów odbijających się od ścian brzmi niczym rodem z jakiejś kreskówki, dialogi są tragicznie napisane i tragicznie zagrane, zaś cała historia aż się prosi o pacnięcie ręką w czoło, i to nawet na tle kliszowych historyjek z czołowych przedstawicieli gatunku. Ta gra to jeden wielki kompozycyjny kocioł, w którym próbowano długo coś upichcić, aż wreszcie zepsuto potencjał każdego składnika. Szkoda, bo nie spodziewałem się, że będzie aż tak źle. Świat zna gry słabe, które w swej słabości są uczciwe wobec gracza i nie próbują z niego zrobić idioty, ale niestety Daikatana zdecydowanie się do nich nie zalicza. Swoją drogą patent z płatnymi save’ami to znana rzecz – i mam tutaj na myśli nie tylko oryginalny Resident Evil (taśma do maszyny do pisania), ale także FPS-y, jak Bet on Soldier. Ta ostatnia seria nie słynie z jakości, więc można powiedzieć, że nie tylko ten element zapożyczyli od „dzieła” Romero. Znaleźli sobie przykład do naśladowania, nie ma co… Reasumując: póki co Daikatana jawi się jako połączenie Quake’a II i Unreala, tylko że w krzywym źwierciadle.

Comments are now closed for this post.