Ach, cofnąć się tak do czasów PlayStation 1. Znów oglądać Spider-Mana na telewizyjnej dwójce i przeżywać potem przygody człowieka-pająka na ekranie własnego monitora. Czasem boimy się wracać do obiektów naszych wspomnień, bo podobnie jak kreskówka o Peterze Parkerze mogły nie zestarzeć się z godnością. Na szczęście w przypadku gry Spider-Man (Neversoft/Activision, 2000) nie jest wcale tak źle. Ciekawym jest, że już wtedy tak nieźle rozwiązano problemy huśtania się na pajęczynach i wspinania po ścianach. Oczywiście, ograniczenia ówczesnej technologii widoczne są na każdym kroku, ale studio zaprojektowała produkt w taki sposób, by nie wchodziły one w drogę rozgrywce. A dzięki dużej liczbie sekretów, kodów i „znajdziek”, da się w nią wsiąknąć nawet dziś.
MartiusR
Goście z Neversoftu zasługują na wyrazy uznania – w tamtym okresie stworzyli również drugą część Tony’ego Hawka (notabene, Spider-Man jest tam ukrytą postacią). Jeśli developer potrafi zrobić dobrze (ba, wręcz bardzo dobrze) tak diametralnie różnie gry, to co tu dużo mówić – robi to wrażenie.
Sam mam bardzo pozytywne wspomnienia związane z tym tytułem – demko Spider-Mana (na PC-ty) przeszedłem chyba z kilka razy (pełna wersja była wtedy poza moim zasięgiem). Śmiganie po pajęczynie było fajną odmianą po ogrywanym wcześniej przeze mnie Separation Anxiety (wersja PC-towa chodzonej bijatyki – fajna gra, ale jednak skupiała się głównie na walce). Zetknąłem się też przelotem z wersją na N64, ale nieruchome kadry z podpisami (zamiast animacji, jak w wersjach na PC, DC i PS) po prostu odrzucały (jeśli wcześniej miało się kontakt z którąś z „płytowych” wersji”).